Kto z nas chociaż raz nie marzył o tym, żeby przydarzyło się nam coś niezwykłego, co zmieniłoby nasze życie na zawsze? Ja z pewnością. I Harry również. Odkąd tylko zamieszkał ze swoim okropnym wujostwem, które traktuje go jak piąte koło u wozu, marzył o tym, żeby przybył po niego ktoś, kto wyrwie go z tej parszywej rzeczywistości. Różnica jest taka, że marzenie Harry’ego się spełnia. A kiedy to się dzieje, chłopak myśli, że to sen albo żart. Okazuje się, że jest czarodziejem, a jego rodzice wcale nie zginęli w wypadku samochodowym, jak wmawiali mu Dursleyowie, ale zostali zamordowani przez największego czarnoksiężnika ich czasów. Do tego, został zapisany do szkoły magii i od września zaczyna naukę. Kto normalny by potraktował coś takiego poważnie? A jednak, okazuje się, że to wcale nie sen…
„– I to wszystko można kupić w Londynie? – zdziwił się na głos Harry.
– Jak wiesz, gdzie szukać – odrzekł Hagrid.”
Sam pomysł na szkołę czarodziejów może nie jest specjalnie oryginalny, ale cała otoczka wokół niego, sprawia, że jest naprawdę wyjątkowy. Autorka miała kilka naprawdę ciekawych pomysłów, z którymi wcześniej się nigdy nie spotkałam, takie jak poczta roznoszona przez sowy czy gra w quidditcha po prostu mnie zachwyciły. Pani Rowling poszła o krok dalej, nie poprzestała na szkole, ale stworzyła całą społeczność czarodziejów z Ministerstwem Magii czy magicznymi miejscami, które można odnaleźć ukryte w Londynie. We wszystko jesteśmy wprowadzani z Harrym, dla którego również jest to nowością, a szczegółowe opisy i ciekawe nowinki, które podrzuca nam autorka sprawiają, że całość wydaje się naprawdę wiarygodna i czytając, cały czas mam poczucie, że naprawdę gdzieś tam taki świat istnieje.
„Hogwart, Hogwart, Pieprzo-Wieprzy Hogwart,
Naucz nas choć trochę czegoś!”
Tym sposobem zarówno wykreowany świat, jak i Hogwart pokochałam od razu i bezwarunkowo. Jak nie pokochać starego zamczyska, tętniącego magią i praktycznie żyjącego własnym życiem? Postacie na obrazach mogące się poruszać, a nawet wędrować od ramy do ramy; duchy krążące między uczniami (jeden nawet naucza!); schody, prowadzące dokąd im się spodoba, w zależności od dnia tygodnia; drzwi, które da się otworzyć tylko, kiedy się je połaskocze w odpowiednim miejscu albo takie, które jedynie drzwi udają – to i wiele innych ciekawostek można się dowiedzieć z lektury „Kamienia Filozoficznego”. Szczególnie spodobał mi się podział uczniów na cztery domy: Gryffindor, Ravenclaw, Hufflepuff i Slytherin, z których każdy ma swoją historię, każdy się czymś wyróżnia i wszystkie rywalizują o Puchar Domów i Puchar Quidditcha. To sprawia, że historia jest jeszcze ciekawsza i dodatkowo ją urozmaica.
Pierwszym tomem cyklu o Harrym Potterze jest „Harry Potter i Kamień Filozoficzny”. Harry wychowuje się u wujostwa – Dursleyów. Jest tam traktowany jak intruz, musi mieszkać w komórce pod schodami, chodzi w starych ubraniach i musi znosić cierpliwie złośliwości swojego nieznośnego i rozpieszczonego kuzyna – Dudleya. Pewnego dnia wszystko jednak się zmienia. W Londynie roi się od czarodziejów, za dnia lata mnóstwo sów, a przed domem Dursleyów cały czas przesiadje kot. Listonosz przynosi Harry'emu list. Wtedy wuj Vernon zdaje się wariować – jest świadom, co takiego jest w tym liście i nie zamierza dopuścić do tego. Nie pozwala chłopcu przeczytać listu, a kiedy ich dom po prostu tonie w tych listach, Vernon zaczyna je palić i niszczyć, cały czas nie pozwalając Harry'emu przeczytać choć jednego. Kiedy w końcu udaje mu się przeczytać ten list, Hagrid – gajowy Hogwartu – łynnej szkoły dla młodych czarodziejów, zabiera go na zakupy na Ulicę Pokątną, aby zakupić rzeczy potrzebne do nauki. Chłopiec w końcu trafia do Hogwartu, tam poznaje dwójkę uczniów, którzy później stają się jego nieodłącznymi przyjaciółmi, przeżywającymi z nim różne przygody – Rona i Hermionę. Harry uczy się magii, przyrządzania eliksirów i latania na miotle. Społeczeństwo czarodziejów stawia przed nim bardzo wysokie wymagania – w końcu jako jedyny przeżył napaść Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać, pozostała mu po tym tylko blizna na czole w kształcie błyskawicy. Jednak Voldemort rośnie w siłę, chce zabić Harry'ego i znaleźć legendarny Kamień Filozoficzny. Czy młody Potter znów pokona Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać, czy może teraz szala zwycięstwa przejdzie na stronę wroga Harry'ego ? Co tak naprawdę było w skrytce numer 713 w banku Gringotta ? Odpowiedzi na te oraz inne pytania znajdziecie w książce „Harry Potter i Kamień Filozoficzny”.
Sam Harry jest niezwykle interesującą postacią, z którą każdy czytelnik może się utożsamić. To razem z nim poznajemy nową rzeczywistość, zagłębiamy się w nieznany nam dotąd świat i muszę przyznać, że chociaż młody, Harry był świetnym przewodnikiem. Jego każda reakcja była wiarygodna i ukazywała zarys jego własnego charakteru. Podobnie było z resztą bohaterów i tych pozytywnych, i negatywnych – nie wszystkich można darzyć sympatią, bo autorka bardzo wprawnie potrafi wmanewrować czytelnika w określone reakcje w związku z poszczególnymi postaciami. I tak, Dursleyów po prostu nie da się lubić, Dumbledore jest ostoją spokoju i mądrości, a Severus Snape może w niejednym czytelniku wzbudzić niepokój ;) Co więcej, bardzo spodobała mi się kreacja Lorda Voldemorta jako bohatera antagonistycznego – atmosfera, którą stworzyła wokół niego autorka poprzez już samo złowieszczo brzmiące imię, którego czarodzieje boją się wymawiać i reakcje na samo wspomnienie o nim sprawia, że czarnoksiężnik wydaje się nam groźny na długo zanim się z nim spotykamy. A sam konflikt między nim a Harrym jest o tyle ciekawy, bo sięga ładnych parę lat wstecz i chociaż wydaje się oczywisty, tak naprawdę nie jest dla nas całkiem jasny – co kierowało Voldemortem, kiedy zrobił to, co zrobił?
„Nie ma czegoś takiego jak dobro i zło, jest tylko władza i potęga… I mnóstwo ludzi zbyt słabych, by osiągnąć władzę i potęgę…”
Sam Harry jest niezwykle interesującą postacią, z którą każdy czytelnik może się utożsamić. To razem z nim poznajemy nową rzeczywistość, zagłębiamy się w nieznany nam dotąd świat i muszę przyznać, że chociaż młody, Harry był świetnym przewodnikiem. Jego każda reakcja była wiarygodna i ukazywała zarys jego własnego charakteru. Podobnie było z resztą bohaterów i tych pozytywnych, i negatywnych – nie wszystkich można darzyć sympatią, bo autorka bardzo wprawnie potrafi wmanewrować czytelnika w określone reakcje w związku z poszczególnymi postaciami. I tak, Dursleyów po prostu nie da się lubić, Dumbledore jest ostoją spokoju i mądrości, a Severus Snape może w niejednym czytelniku wzbudzić niepokój ;) Co więcej, bardzo spodobała mi się kreacja Lorda Voldemorta jako bohatera antagonistycznego – atmosfera, którą stworzyła wokół niego autorka poprzez już samo złowieszczo brzmiące imię, którego czarodzieje boją się wymawiać i reakcje na samo wspomnienie o nim sprawia, że czarnoksiężnik wydaje się nam groźny na długo zanim się z nim spotykamy. A sam konflikt między nim a Harrym jest o tyle ciekawy, bo sięga ładnych parę lat wstecz i chociaż wydaje się oczywisty, tak naprawdę nie jest dla nas całkiem jasny – co kierowało Voldemortem, kiedy zrobił to, co zrobił?
„Nie ma czegoś takiego jak dobro i zło, jest tylko władza i potęga… I mnóstwo ludzi zbyt słabych, by osiągnąć władzę i potęgę…”
Sięgnęłam po nią głównie dlatego, że po prostu była dostępna w bibliotece. Nie spodziewałam się tego, że później sięgnę po całą serię, chciałam z ciekawości przeczytać „Kamień Filozoficzny”. Książka wywarła na mnie duże wrażenie. Bardzo spodobał mi się moment przejścia na peron 9 i ¾. Wszystko jest ujęte lepiej niż w filmie. J.K.Rowling jest genialną pisarką i cykl o Harrym Potterze jest lepszy niż się spodziewałam na początku. Polecam dla wszystkich.
Moja ocena : 8/10
Uwielbiam :D
OdpowiedzUsuń