Dan Brown - Anioły i Demony





CERN. Miejsce owiane niezwykłą aurą łączącą tajemniczość, podziw, fascynacje i niepokój. Idealne miejsce na dokonanie zbrodni. Okazuję się, że zbrodnia ma charakter nie mniej tajemniczy jak badania prowadzone przez denata. Czy mówi państwu coś termin antymateria? Bez wdawania się w szczegóły antymateria jest czymś w rodzaju paliw nuklearnych w wersji 2.0. Paliwa te mają to do siebie że człowiek robi z nimi jedną z dwóch rzeczy - albo przetwarza na energię elektryczną, albo wytwarza broń. Nie inaczej jest w tym wypadku.


Tak więc jest on – trup z wypalonym znamieniem na piersi i oni – to znaczy antyreligijne bractwo pozostające w uśpieniu przez ostatnie 300 lat oraz ona... antymateria która właśnie zmieniła właściciela. A nasz ulubieniec prof. Langdon? Zjawia się na miejscu zbrodni wezwany przez szefa CERNu, poznaje nietuzinkową kobietę jaką jest córka denata i zostaje wplątany w wir wydarzeń, który ma zmienić świat na zawsze. 

"Anioły i Demony" uchodzą za drugą książkę Dana Browna, ale to nie prawda. Prawda jest taka, że "Kod da Vinci" został tylko wcześniej wydany. A dowodem na to jest to, że w "Kodzie da Vinci" główny bohater, Robert Langdon, wspomina wydarzenia z Watykanu i Vittorię. 


„Wiara jest uniwersalna. Tylko nasze konkretne metody jej rozumienia są arbitralne. Niektórzy modlą się do Jezusa, inni pielgrzymują do Mekki, a jeszcze inni badają cząstki subatomowe. W sumie wszyscy szukamy prawdy, czegoś potężniejszego od nas samych.”


Największą bronią Iluminati jest infiltracja oraz manipulacja. A „Anioły i Demony” lub „Kod Da Vinci”? Jest takie stare powiedzenie: Nieważne jak o Tobie mówią, ważne że w ogóle mówią. Pan Brown wykorzystał najstarszy na świecie numer, żeby zwrócić na siebie oczy wszystkich, co może godne potępienia nie jest, acz nie poznawszy motywów takiego postępowania można przypuścić, że chodziło o twardą walutę. Cóż to za mistyczna technika manipulacji, o której stosowanie oskarżam autora? To proste. Atak. I to nie byle jaki, ale taki najbardziej kontrowersyjny ze wszystkich. Brown atakuje dogmaty wiary. Mało tego. Atakuje je w najbardziej dogodnym do tego momencie - na fali popularyzacji poglądów i filozofii New Age, jak również coraz głośniejszych kontrowersji związanych z Kościołem oraz samą stolicą apostolską. Fala ta odbiera kościołowi katolickiemu coraz więcej wiernych i przysparza gorliwych przeciwników. W czasach, w których właściwie „modne” jest bycie ateistą, agnostykiem itp. był to po prostu strzał w dziesiątkę. Dla jasności - nie jestem obrońcą wiary; piszę tylko co widzę jak na dłoni.


„(...) Czy naprawdę sądzicie, że położą na szali swoje życie w obronie bajki o człowieku, który chodził po wodzie?”


Akcja "Aniołów i demonów" miała miejsce głównie w Watykanie, a więc wszystko toczyło się wokół Kościoła. Autor zamieścił dużo informacji również o funkcjonowaniu tego państwa, m.in o konklawe, wyborze papieża. Brown zawarł w swojej książce także wiele plastycznych opisów i informacji na temat budowli, obrazów oraz rzeźb, które istnieją naprawdę. To niewątpliwie bardzo upiększyło całą fabułę i dodało jej barwności. Czytałam, iż niektórym nawet przypominało encyklopedię.


„Cierpienie jest częścią dorastania. Dzięki niemu się uczymy.”


Według mnie, ta książka jest lepsza od "Kodu da Vinci", akcja jest o wiele szybsza i więcej niespodziewanych wydarzeń ma miejsce. Jednak posiada ona jeden minus - scena z helikopterem jest mocno przesadzona, po prostu zbyt naciągana, żeby czytelnik był w stanie w coś takiego uwierzyć. Takie momenty po prostu przesładzają książkę, autor za bardzo się starał i dlatego wyszło tak jak wyszło. Więcej zastrzeżeń nie mam, chociaż akcja mogłaby rozwinąć się nieco wcześniej, ale cóż ... Wciąga niesamowicie. Polecam ją wszystkim. Każdy znajdzie w niej coś dla siebie :)

Moja ocena : 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy Wasz komentarz motywuje mnie do dalszego pisania i czytania :)
Dzięki temu mogę też zajrzeć na Wasze blogi i odwdzięczyć się.

Dziękuję za każdą opinię :)