Autor: John Marsden
Tytuł: W pułapce nocy
Seria: Jutro
Wydawnictwo: Znak literanova
Data wydania: czerwiec 2011
Ilość stron: 272
Jutro
Pomyślcie sobie, że zostawiacie rodzinę i jedziecie z przyjaciółmi na wakacje. Wracacie i okazuje się, że nikogo nie ma. Cisza… Chcąc dowiedzieć się prawdy wyruszacie na poszukiwania swoich bliskich. Pragniecie odkryć co tak naprawdę stało się w rodzinnym miasteczku. Okazuje się, że wybuchła wojna. W każdej chwili możecie umrzeć. Jak poradzicie sobie w takim świecie?
Ellie wraz z piątką przyjaciół wciąż nie mają wiadomości o Corrie i Kevinie. Odkąd ta dwójka musiała jechać do szpitala załamani mieszkańcy Piekła spędzają monotonne i nudne dni bezczynnie. Wysadzając w powietrze ważny dla wroga most zrobili coś, czego nie dokonaliby zwykli nastolatkowie. Mimo tego niesamowitego czynu oni wciąż czują się tylko młodymi ludźmi, którzy stracili swoje miejsce na Ziemi i zrobią wszystko aby je odzyskać. Nie uważają się za bohaterów. Chcą tylko pomóc swojemu kraju i wyrwać się z niewoli intruza. Jednak to nie jest łatwe.
W końcu grupce przyjaciół udaje się uzyskać informacje o stanie Corrie. Dziewczyna jest w szpitalu i wciąż przebywa w stanie śpiączki. Natomiast Kevin został porwany i jest przetrzymywany na terenie wystawowym. Wszystko jest nie tak jak być powinno! Spikerzy w amerykańskich stacjach radiowych przekazują straszne informację mówiąc, że na terenie Australii zostaną osiedleni obcy ludzie, z obcego kraju.
Świat zaczyna się oswajać z sytuacją panującą w napadniętym państwie i żyć własnym życiem. Ludzie tracą nadzieje na ucieczkę spod czujnych oczu wrogiej armii. To nie jest ten sam świat, to nie jest ich dom.
Kto by pomyślał, że błysk światła, poświata bijąca od zapalonej lampki może dać tak wiele nadziei. Jednakże gdy podchodząc do okna Ellie zauważa kto mieszka w domach należących do jej sąsiadów, przepełnia ją odraza. Złość, oburzenie i... smutek. Jedno tylko pytanie nasuwa się na myśl. Dlaczego?
Co więcej wojny nie widać końca, a bohaterowie wciąż nie wiedzą co przyniesie im jutro.
Życie bohaterów nie jest usłane różami. Odkąd ich kraj najechały wrogie wojska, a ich rodziny zostały zamknięte na terenie wystawowym, muszą się cały czas ukrywać, żeby ich nie spotkał ten sam los, a co gorsza sprawili oni najeźdźcom mnóstwo kłopotu, przez co zostaliby zapewne rozstrzelani w tym miejscu, w którym zostaliby znalezieni. Utracili dwoje towarzyszy, a po spisanych wspomnieniach Ellie panuje między nimi poważny dystans, mimo to mają tylko i aż siebie nawzajem. I właśnie od tego momentu zaczyna się książka. Jednak po pewnym czasie mają dość bezczynności i ruszają, żeby sprawdzić, co jest po drugiej stronie gór. I wtedy natrafiają na dorosłych, co z jednej strony ich cieszy, ponieważ nie będą musieli już podejmować sami żadnych decyzji, ale z drugiej okazuje się, kto jest prawdziwym bohaterem - oni, czy Bohaterowie Harveya.
Bardzo spodobały mi się kontrasty przedstawione przez autora, chociażby ten wspomniany wyżej. Dla niektórych wojna to straszna rzeczywistość, dla innych to coś na kształt zabawy i ugłaskania swojego ego. W tej części dowiadujemy się także, jak naprawdę wygląda życie na terenie wystawowym. Jest o wiele bardziej tragicznie i smutno niż w pierwszej części, wszystko robi się bardziej skomplikowane. Oni wciąż walczą, poznają siebie coraz lepiej, swoje lęki, siłę i to, do czego są zdolni. Pokazują też, że wojna nie sprawia, że ludzie są pozbawieni dobrych uczuć. Korzystają z każdej pomocy, co czasem ratuje im życie. I mimo że z każdą stroną w książce zmierzamy do nieuchronnego zakończenia, nie ma poczucia, że to się skończy. Seria ta pokazuje jak wielkie znaczenie ma siła woli. Za każdym razem jestem tam z nimi. I boję się dotrzeć do zakończenia każdego z tomów.
Po "Jutro 2" sięgnęłam z nadzieją na poprawę swojej opinii o tej serii jak i o jej autorze. W internecie aż huczy od pochwał na temat całej serii jak i tej pojedynczej części, postanowiłam więc, że sprawdzę czy są one prawdziwe. Nie będę przeczyć, że książkę pochłonęłam szybko, że momentami czytało się ją przyjemnie, ale... No właśnie. John Marsden przedstawia swoim czytelnikom dalsze losy grupki przyjaciół, nastolatków pochodzących z Australii, przeciwstawiających się najazdom wroga. Przybliża realia wojny, która jako taka nie jest aż tak realna. Szczerze, to nie chciało mi się w nią wierzyć od samego początku. I ten brak wsparcia ze strony całego świata. Może jest to możliwe, ale żeby w tych czasach i Unia, i USA pozostały obojętne?! Nie jesteśmy jakąś potęgą - Australia też nią nie była. Dowiedzenie się, tak jak główna bohaterka, że świat po prostu pogodził się z inwazją i pozostał obojętny, musiało stać się dla niej motywacją. Motywacją do dążenia do przeszkadzania wrogim oddziałom, do pokazania, że Australii wciąż chce się walczyć, że mieszkańcy tak kochający tę ziemię, nie oddadzą jej bez walki. Młodzi ludzie ponownie próbują sobie radzić ze strachem, samotnością,śmiercią oraz silnymi emocjami towarzyszącymi im na każdym kroku. Próbują, co nie znaczy że zawsze sobie z nimi radzą. Po utracie dwójki przyjaciół - Corrie i Kevina, pozostaje im już tylko nadzieja, że kiedyś jeszcze ich zobaczą, ale mimo to nie poddają się. W końcu spotykają chłopaka na jakiejś farmie, pracującego i dowiadują się, co się dzieje też z Corrie. Postanawiają, że odbiją oboje. Wystarczy jeden błąd, a wszyscy zginą.
„(…) zdałem sobie sprawę, o co chodzi z tą całą odwagą. Ona jest w naszych głowach. Nie rodzimy się z nią, nie uczymy się jej w szkole, nie czerpiemy jej z książek. To sposób myślenia, i tyle. To coś, w czym ćwiczymy umysł. (…) Odwaga to wybór, którego dokonujemy.”
Autor nie szczędzi czytelnikowi brutalnych, wręcz czasem makabrycznych opisów wydarzeń, działających na wyobraźnię, które wywołują momentami przerażenie. Książka w pewnym stopniu różni się od swojej poprzedniczki. Czytając w pewnym momencie odniosłam wrażenie, że autor zatracił się w opisywaniu uczuć nastolatków. Głównie przez to, że książka ta była wypożyczona z biblioteki, musiałam szybko ją przeczytać, bo termin gonił. Wiem, mogłam odłożyć, ale trochę tej "magii" Marsdena podziałało i na mnie. Przeczytałam już "W objęciach chłodu", ale głównie po to, by przekonać się co stanie się z moją ulubioną bohaterką - Robyn. Poczułam do niej jako do bohaterki pewien sentyment, który rzadko mi się zdarza.
Uważam, że tytuł "Jutro" doskonale pasuje do tej serii. Bo nigdy nie wiesz, co wydarzy się jutro. Zawsze, po przeczytaniu każdej strony to zdanie nagle pojawia się w moich myślach. Nieco rozczarowana po lekturze, sięgam właśnie po "Jutro 4: Przyjaciele mroku". Wciąż liczę na zmianę na lepsze!
,,Przyszłość jest... sam nie wiem, jaka jest przyszłość. To czysta kartka papieru, na której rysujemy kreski, ale czasem osuwa nam się ręka i kreski nie wychodzą tak, jakbyśmy chcieli."
Po dwóch częściach sagę oceniam jako przeciętną, można powiedzieć taką sobie, nieciekawą, a nawet rozczarowującą (w moim przypadku). Jednak do "przeciętności" jej daleko, co przyzna każdy czytelnik.
Moja ocena: 6.5/10
Nie czytałem ani jednej książki tego autora.
OdpowiedzUsuńWażna nn na [czytamy-ksiazki]
OdpowiedzUsuńJa się do końca nie dziwię, że nie mieszają się do walki. A w ogóle książki pisane 20 lat temu ;)
OdpowiedzUsuńSama czekam na 5 tom bo bardzo lubię tę serię.