Na początku poznajemy zbuntowaną, pałającą nienawiścią do ojca Veronicę „Ronnie” Miller. Jest wrażliwą, subtelną dziewczyną, potrafiącą kochać, ukrywającą się pod powłoką twardej i wiecznie złej nastolatki. Steve, ojciec Ronnie i Jonah, postanowił stworzyć witraż do kościoła, który doszczętnie spłoną. On i brat Veronicy świetnie się dogadują, w przeciwieństwie do niej samej, która ciągle znika, a ponadto zaprzyjaźnia się z dość nieciekawym towarzystwem. Podczas meczu siatkówki poznaje Willa, chłopaka z bogatej rodziny, w którym podkochują się miejscowe dziewczyny. Kilka przypadkowych spotkań oraz ochrona zagrożonych żółwi zbliżają ich do siebie. Z czasem nienawiść do chłopaka zmienia się w ciepłe uczucie, w miłość. Steve cieszy się widokiem zakochanej, szczęśliwej córki, za to matce Willa nie podoba się to. Wyraża swoją opinię, oczywiście negatywną, na temat Ronnie. Incydent na weselu, kolejny podczas ważnego meczu siatkówki, niby-przyjaźń z Blaze, zaczepki Marcusa i tajemnica ojca... To lato wszystko zmieniło.
Co się stało ojcu Ronnie? Czy dziewczyna wybaczy ukochanemu ukrywania ważnej informacji? Czy będzie szczęśliwe zakończenie? Nie zdradzę...
„Życie, uświadomił sobie, bardzo przypomina piosenkę. Na początku jest tajemnica, na końcu - potwierdzenie, ale to w środku kryją się wszystkie emocje, dla których cała sprawa staje się warta zachodu.”
Mimo wysokich ocen książki, miałam pewne opory, by po nią sięgnąć. Po opisie spodziewałam się typowej książki o nastolatkach, dla nastolatek, z których już wyrosłam, a być może nigdy w tej tematyce dobrze się nie czułam.
Po przeczytaniu połowy stwierdziłam, że czyta się ją rzeczywiście lekko i przyjemnie, ale jest jak dotychczas zupełnie przewidywalna.
W dodatku miała w sobie coś z "I wciąż ją kocham", w której to książce bohaterowie poznają się i zakochują latem, w nadmorskiej scenerii, jak również postać ojca Ronnie skojarzyła mi się z ojcem-pastorem z "Jesiennej miłości". Postanowiłam jednak doczytać do końca, w pewnym stopniu za sprawą przeczytanych cytatów z książki, mniej więcej gdy byłam już w połowie lektury. Z jednej strony trochę popsuło mi to dalsze czytanie, gdyż wiedziałam już, co dalej nastąpi. Z drugiej jednak bardziej mnie zainteresowało i zmotywowało do poznania zakończenia.
W rzeczywistości jest to raczej książka dla młodszych wiekiem czytelniczek. Rozterki bohaterów są typowe, młodzi ludzie z dwóch różnych światów poznają się latem, rozumieją jak z nikim innym dotąd, zakochują bez pamięci i stają przed dylematem, co dalej, gdy lato się skończy, jedno wyjedzie a drugie pójdzie do college'u. Czy ich związek przetrwa i jak będzie dalej wyglądał?
„Trzeba coś kochać, żeby to znienawidzić.”
Autor świetnie opisuje uczucia bohaterki. Zaintrygował mnie ojciec Ronnie, który mimo widocznej niechęci Ronnie do niego, nie przestaje jej kochać i się o nią troszczyć. Ta książka daje do myślenia - a co ważne nie zanudza tym. Najpierw obejrzałam film i nie oddaje on tak dobrze uczuć głównej bohaterki, ale mimo to podobał mi się. Generalnie książkę polecam wszystkim, nie zachwyciła mnie, ale też nie zasługuje na jakąś mega krytykę. Przepraszam, że recenzja taka krótka, ale czas mnie goni, a weny też brakuje ;(
Moja ocena : 7/10
A dla mnie "Ostatnia piosenka" i cały Sparks w ogóle to koszmar. :(
OdpowiedzUsuńBaaaardzo chcę ją przeczytać,oglądałam film,ale myślę,że książka będzie sto razy lepsza;D
OdpowiedzUsuńA ja chętnie przeczytam, od dawna próbuję zabrać się za twórczość Sparksa. Ale jest rozchwytywany w bibliotece :D
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czas mam zamiar przeczytać tą książkę ale jakoś nie mam szczęścia do tego aby ją spotkać w bibliotece.
OdpowiedzUsuńSkończyłam ją czytać kilka dni temu i też mi się podobała ;)
OdpowiedzUsuńJuż od jakiegoś czasu na nią poluję ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie :D
[papierowyazyl.blogspot.com]